Najskuteczniejszą zawodniczką na parkiecie była Lauren Mansfield, która rzuciła dla przyjezdnych 26 punktów.
Enea AZS Poznań - Energa Toruń 71:76 (17:20, 16:21, 17:17, 21:18)
Enea AZS Poznań: Jazmine Davis 25, Janae Smith 13, Kinga Woźniak 12, Katerina Rymarenko 11, Daria Marciniak 8, Julia Niemojewska 2, Katarzyna Bednarczyk 0, Aleksandra Parzeńska 0.
Energa Toruń: Lauren Mansfield 26, Agnieszka Skobel 16, Katarzyna Maliszewska 7, Miriam Uro-Nilie 7, Kelley Cain 6, Alexis Hornbuckle 6, Emilia Tłumak 4, Monika Grigalauskyte 4, Anna Bekasiewicz 0.
Źródło: PAPGoście od początku nie mieli najmniejszych problemów ze zdobywaniem punktów. Z łatwością przedzierali się pod kosz i już po pierwszej kwarcie na ich koncie było 30 oczek. Mistrzów Polski w grze trzymała jedynie niezła skuteczność z dystansu.
Zielonogórzanie długo nie mieli pomysłu na CEZ. W defensywie wyglądali na wręcz zagubionych. W połowie drugiej ćwiartki minutowy show dał Vojtech Hruban i Stelmet BC przegrywał już 30:46. Potem jednak w końcu coś drgnęło.
Nadzieje na sukces tchnął w mistrzów Polski Łukasz Koszarek. Skutecznie grał Vladimir Dragicević, trójki trafiał Martynas Gecevicius i mistrzowie Polski zmniejszyli straty do zaledwie jednego punktu, przegrywając tylko 61:62.
Na każdą taką akcję zaczepną goście mieli jednak odpowiedź. Kapitalną partię rozgrywał przede wszystkim Petr Benda, który w całym pojedynku wykorzystał 10 z 12 prób z gry notując 22 punkty, co było najlepszym osiągnięciem w tym pojedynku.
W końcówce ponownie ważne rzuty trafiał Koszarek, ale problemem Stelmetu BC nadal była defensywa. Ostatecznie licznik CEZ Basketball Nymburk zatrzymał się na liczbie 88 i był to wynik o sześć oczek lepszy od mistrzów Polski.
Dragicević wywalczył 17 punktów i 5 zbiórek, Koszarek dodał 16 oczek i 7 asyst. Nie pomógł powrót do gry Borisa Savovicia, który zdecydowanie potrzebuje czasu, żeby wejść w rytm meczowy i odzyskać formę z początku sezonu.
Debiut w czeskiej drużynie zaliczył Dardan Berisha - zakończył go z dorobkiem 6 punktów, 4 asyst, 2 zbiórek i 2 przechwytów.
Stelmet BC Zielona Góra - CEZ Basketball Nymburk 82:88 (23:30, 22:25, 22:16, 15:17)
Stelmet BC: Vladimir Dragicević 17, Łukasz Koszarek 16, James Florence 13, Martynas Gecevicius 10, Armani Moore 7, Boris Savović 5, Adam Hrycaniuk 4, Jarosław Mokros 3, Thomas Kelati 3, Filip Matczak 2, Przemysław Zamojski 2.
CEZ: Petr Benda 22, Vojtech Hruban 16, Kendrick Ray 10, Jaromir Bohacik 10, Eugene Lawrence 9, Dardan Berisha 6, Martin Kriz 5, Boris Barac 4, Pavel Pumprla 4, Calvin Godfrey 2, Tomas Vyoral 0.
źródło:sportowefakty.wp.pl
Środowy mecz zdecydowanie lepiej rozpoczął Śląsk, który był skuteczniejszy a do tego przeważał pod tablicami. W szeregach R8 osamotniony w tym elemencie był Patryk Pełka, który po pierwszej kwarcie miał na koncie siedem z ośmiu zbiórek drużyny. Jego zespół przegrywał 12:23. W Śląsku dobrze zaczął Karol Michałek a w drugiej części włączył się Adrian Mroczek-Truskowski.
Po trafieniu kapitana WKS prowadził 30:17. Od tego czasu inicjatywę zaczął przejmować wyżej notowany rywal. R8 Basket powoli niwelował różnicę przede wszystkim dzięki trafieniom z dystansu Jakuba Załuckiego, który po dwóch kwartach miał 11 zdobytych punktów. Jego drużyna przegrywała jeszcze 33:39, ale nie była na straconej pozycji.
Po zmianie stron Śląsk początkowo utrzymywał prowadzenie. Cenne punkty do dorobku R8 dołożyli jednak Marcin Nowakowski i Michał Hlebowicki. Do tego niemoc w rzutach z dystansu przełamał Michael Hicks. Najlepszy strzelec I ligi w pierwszej połowie trafił tylko 3/9 rzutów z gry. Poprawił się jednak w drugiej części - 8/9. W Śląsku dobrze dysponowany był Jakub Musiał.
Dramatycznej końcówki we Wrocławiu jednak nie było. Goście rozstrzygnęli pojedynek beniaminków cztery minuty przed końcem. Kluczowa okazała się seria trafień Nowakowskiego i Hicksa. R8 ma, więc sposób na tego przeciwnika. Obie drużyny spotkały się w maju w finale II ligi. Wtedy krakowianie zwyciężyli dwa razy. We Wrocławiu było 89:70. Teraz pojedynek był zdecydowanie bardziej wyrównany.
WKS Śląsk Wrocław - R8 Basket AZS Politechnika Kraków 77:89 (23:12, 16:21, 19:23, 19:33)
Śląsk: Jakub Musiał 19, Marcin Pławucki 11, Maciej Krakowczyk 10, Adrian Mroczek-Truskowski 9, Karol Michałek 8, Tomasz Żeleźniak 8, Marcin Bluma 7, Aleksander Dziewa 3, Jan Grzeliński 2.
R8 Basket: Michael Hicks 27, Marcin Nowakowski 22, Jakub Załucki 17, Patryk Pełka 8, Michał Hlebowicki 7, Marcin Malczyk 6, Aleksander Załucki 2, Michał Kwiatkowski 0.
źródło:sportowefakty.wp.pl
Walka o turniej, który w 2019 roku zorganizują Chiny, toczy się według nowych zasad. Po reformie rozgrywek spotkania reprezentacyjne rozgrywane są w trakcie sezonu, ale to koliduje z meczami NBA oraz skonfliktowanej z FIBA Euroligi. Dlatego w wielu reprezentacjach brakuje największych gwiazd.
Polska rozpoczęła grę w kwalifikacjach do mistrzostw świata od zwycięstwa z Węgrami w Bydgoszczy 70:60. W grupie ma jeszcze Kosowo, a w niedzielę zagra w Kłajpedzie z Litwą. Do kolejnej fazy awansują trzy najlepsze drużyny z grupy.
Łukasz Koszarek: To coś zupełnie nowego. Znamy się już dobrze, ale przez to, że spotykamy się w środku sezonu, musimy się dostosować do taktyki innej niż w klubie, a mamy na to tylko trzy-cztery dni. Dużo rzeczy trzeba upraszczać, żeby się w tym połapać. Potrzeba czasu na przyzwyczajenie się. Poza tym, to dobra odskocznia mentalna od gry w klubie na co dzień.
- Zdecydowanie lepiej jest, gdy jesteśmy razem przez dwa miesiące. Mamy wtedy dużo sparingów, jest czas, żeby poprawić różne niedociągnięcia. Teraz jest inaczej i było to widać w meczu z Węgrami. Gdy mocniej bronili, to nasz atak momentami wyglądał tragicznie przez to, że niektórych rzeczy nie mieliśmy przećwiczonych i nie działaliśmy automatycznie. Brakuje czasu na przygotowanie się i to wychodzi w trudnych chwilach. Każdy ma jakieś nawyki klubowe, a w reprezentacji jest inaczej.
- Chcemy ten mecz wygrać. Na pewno będzie o to trudno, choć nie będzie to najsilniejsza reprezentacja Litwy, bo kilku dobrych zawodników brakuje. Z Kosowem mieli podobne problemy do tych, które my mieliśmy z Węgrami. W niedzielę oni zagrają u siebie, kibice będą im bardzo pomagać. Graliśmy tu w wakacje, na pewno będzie fajna atmosfera, ale my musimy być cały czas skoncentrowani, by nie stracić kilkunastu punktów z rzędu jak Kosowo.
- Postaramy się zagrać swoją koszykówkę. Gdy na parkiecie będzie Przemek Karnowski, to jemu będziemy dogrywać piłkę. Liczymy na Mateusza Ponitkę, ale mamy też zawodników, którzy potrafią trafić z dystansu. Jak obrona będzie dobra, to po prostu pobiegniemy z kontrą, rzucimy za trzy i będzie nam się grało dużo łatwiej niż z Węgrami.
- Może nie gramy takich klasycznych kontrataków, gdzie po po wybronieniu akcji, zbiórce czy przechwycie piłka jest szybko wyprowadzana i są łatwe punkty pod drugim koszem. Dużo gramy tzw. drugą fazę kontrataku, mamy wiele takich krótkich akcji z zasłoną czy z szybkim rzutem, to zastępuje nam kontry.
- No jasne! Pamiętam, jak Michał Ignerski trafił trzy razy z rzędu za trzy punkty i Hala Stulecia oszalała. To jedno z najlepszych wspomnień z kadry.
- Na pewno w hali nie będzie takiej euforii, jak im trafimy trzy razy z rzędu takie rzuty. Sytuacja pod wieloma względami jest podobna. Litwa wtedy nie była w najsilniejszym składzie, był w ich składzie Ławrynowicz, a my byliśmy wtedy po zwycięstwie. Będzie ciekawie!
źródło:sport.pl
Jak podopieczni Wojciecha Kamińskiego to zrobili, że zdołali wygrać ten mecz, chyba sami nie wiedzą.
Po pierwszej połowie przegrywali 19:33 i grali fatalnie. Wykorzystali marne 6 z 31 rzutów z gry, w tym nie trafiając żadnej z dziewięciu prób zza łuku.
Mało kto wierzył, że Rosa może się podnieść - a jednak tak się stało. Jeszcze w 25 minucie radomianie przegrywali 22:37. Wtedy Michał Sokołowski w końcu przełamał niemoc w rzutach zza linii 6,75, a gospodarze zaczęli gonić.
Gracze Banvitu zupełnie stanęli w ataku, a radomianie dzięki otwarciu decydującej ćwiartki 6:0 i celnym rzucie Marcin Piechowicz doprowadzili do remisu. Podopieczni Saso Filipovskiego tym razem zdołali jeszcze odbić piłeczkę - dwa rzuty wolne trafił Tony Taylor i było 48:42 dla ekipy z Turcji.
Do końca punktowali już jednak tylko radomianie, a kluczowe akcje wykończył Patrik Auda. Czech najpierw trafił zza łuku, potem poprawił akcją 2+. Banvit miał wszystko w swoich rękach, aby wygrać, jednak rzut Taylora nie doszedł celu. W Radomiu zapanowała euforia.
Nad poziomem meczu nie ma się co rozwodzić - tutaj liczyła się wygrana. Radomianie wyszarpali ją w defensywie - po przerwie stracili zaledwie 15 punktów!
Rosa Radom - Banvit BC 49:48 (11:15, 8:18, 15:7, 15:8)
Rosa: Kevin Punter 11, Patrik Auda 10, Ryan Harrow 9, Michał Sokołowski 9, Igor Zajcew 6, Marcin Piechowicz 4, Maciej Bojanowski 0, Robert Witka 0, Szymon Szymański 0.
Banvit: Adonis Thomas 9, Gasper Vidmar 8, Damian Kulig 7, Tony Taylor 6, Angelo Caloiaro 6, Tolga Gecim 6, Can Altintig 2, Metehan Akyel 2, Andy Rautins 2.W końcówce trzeciej kwarty popisał się on dwukrotnie akcją 2+1, dzięki czemu po 30 minutach na tablicy był remis - po 54. Ostatnia część to jednak popis gry gości. Zespół Radosława Hyżego kontrolował to, co działo się na parkiecie, a po trójce Macieja Krakowczyka prowadził już 76:63 na trzy minuty przed końcem. I to właśnie ten zawodnik był bohaterem Śląska, w całym spotkaniu notując 19 punktów, 16 zbiórek i 6 asyst.
W Inowrocławiu swój pierwszy mecz jako trener Noteci wygrał Marcin Grocki. I powinien podziękować za to Łukaszowi Paulowi. To właśnie 28-letni środkowy, notując aż 27 punktów i 14 zbiórek, poprowadził gospodarzy do wygranej nad KK Warszawa w nerwowym meczu. Nadal bez wygranej w rozgrywkach pozostaje SKK Siedlce. Tym razem lepszy okazał się Sokół Łańcut, choć naprawdę graczom Michała Spychały brakuje coraz mniej, aby w końcu wygrać, bo już drugi raz w sezonie, przegrali oni po dodatkowym czasie gry. W dogrywce nie byli w stanie zatrzymać rozpędzonego Kamila Zywerta (10 z 17 pkt.).
Kolejną klęskę ponieśli zawodnicy Pogoni Prudnik. Podopieczni Tomasza Michalaka już do przerwy przegrywali z gośćmi z Kutna 16:46.... Po zmianie stron zagrali na remis, ale co z tego, skoro mecz rozstrzygnął się tak naprawdę w pierwszych dwóch kwartach? A 27:7 to statystyka asyst na korzyść Polfarmexu...
Wyniki 9. kolejki I ligi:
Biofarm Basket Poznań - WKS Śląsk Wrocław 77:82 (17:21, 14:20, 22:13, 23:28)
Biofarm Basket: Fiszer 25, Struski 17, Wieloch 14, Smorawiński 6, Kurpisz 5, Metelski 5, Gruszczyński 3, Czyż 2, Samsonowicz 0, Tomaszewski 0.
WKS Śląsk: Dziewa 22, Krakowczyk 19 (5x3, 16 zb.), Pławucki 13, Michałek 8, Stawiak 6, Mroczek-Truskowski 5, Bluma 3, Grzeliński 3, Musiał 3.
SKK Siedlce - Sokół Łańcut 78:91 (24:21, 5:16, 26:20, 20:18, d. 3:16)
SKK: Król 21 (11 zb.), Sobiło 21 (4x3), Rajewicz 12 (12 zb.), Lewandowski 9, Czosnowski 8, Wróbel 4, Weres 3, Nędzi 0, Obarek 0.
Sokół: Marek Zywert 25 (5x3), Kulikowski 18, Kamil Zywert 17, Karolak 11, Klima 11, Parszewski 3, Warszawski 3, Włodarczyk 3, Inglot 0.
KSK Noteć Inowrocław - KK Warszawa 65:63 (17:11, 20:20, 9:18, 19:14)
KSK Noteć: Paul 27 (14 zb.), Michalski 13, Małecki 12, Krawczyk 11, Maciejewski 1, Szczepanik 1, Rosiński 0, Rzosiński 0, Sroczyński 0.
KK: Motel 16, Hybiak 14, Koźluk 13, Sarnacki 8, Pietkiewicz 6, Çalişkan 4, Wojtyński 2, Jaremkiewicz 0, Rudko 0, Zapert 0.
Pogoń Prudnik - Polfarmex Kutno 55:85 (6:23, 10:23, 20:19, 19:20)
Pogoń: Prostak 15 (9 str.), Strzelecki 12, Zieliński 9 (10 zb.), Bogdanowicz 5, Krawiec 4, Wielechowski 4, Filipiak 3, Krajniewski 3, Czyżewski 0, Kukułka 0.
Polfarmex: Marek 16, Zębski 15, Janiak 14, Wojdyła 11, Sobczak 10 (9 as.), Adamczewski 6, Kobus 5, Tradecki 5, Antczak 3, Pawlak 0, Szwed 0.
źródło:sportowefakty.wp.pl
To już koniec mistrzostw Europy dla polskich koszykarzy. "Biało-czerwoni" przegrali w Helsinkach 77:95 z Grecją mecz o awans do 1/8 finału. Zwycięzca zagra w drugiej fazie mistrzostw z Litwą, przegrany odpada z turnieju.
"Biało-czerwoni" w czterech poprzednich meczach grupowych odnieśli jedno zwycięstwo i ponieśli trzy porażki. Grecy zanotowali identyczny bilans.
Awans z grupy A do fazy pucharowej w Stambule już wcześniej zapewnili
sobie Słoweńcy, Finowie i Francuzi. Czwarte miejsce miało przypaść
Polsce lub Grecji. Zwycięzca spotka się w 1/8 z Litwą, która wygrała
grupę B.
Polscy koszykarze grali wcześniej z Grekami na ME dziewięć razy, pięć z tych spotkań wygrali. Dzisiejszy mecz rozpoczęli bez kontuzjowanego rozgrywającego A.J. Slaughtera.
Pierwsze punkty w spotkaniu zdobył z półdystansu Adam Waczyński.
Grecy szybko jednak objęli prowadzenie, a po dwóch "trójkach" Kostasa
Sloukasa wygrywali 8:4. "Biało-czerwoni" zaraz doszli rywala, dzięki
skutecznej grze Damiana Kuliga, Mateusza Ponitki i Waczyńskiego. Po
rzucie za trzy punkty Kuliga polski zespół objął prowadzenie 20:14
w siódmej minucie.
Po "czasie" dla Greków odpowiedział "trójką" Nick Calathes. W ostatniej minucie pierwszej kwarty trzy punkty zdobył Przemysław Zamojski i było 27:19 dla Polski. Pierwszą kwartę Orły zakończyły z prowadzeniem 29:23.
Grecy potrzebowali tylko półtorej minuty drugiej kwarty, by wyrównać na 29:29, a po "trójce" Kostasa Papanikolaou wyszli na prowadzenie. Pierwsze punkty w tej kwarcie Polacy zdobyli w czwartej minucie za sprawą Łukasza Koszarka.
Druga kwarta nie była popisem "Biało-czerwonych", którzy byli nieskuteczni w ataku i przegrywali walkę na tablicach. Zdecydowanie celniej rzucali rywale, wygrywając tę odsłonę 26:14.
Trzecią kwartę zaczął skuteczną akcją Kulig. Po chwili trafił Ponitka po fantastycznym podaniu Koszarka i Orły przegrywały już tylko dwoma punktami. Po efektownym wsadzie Kuliga zrobiło się po 51, ale Sloukas natychmiast odpowiedział "trójką". Po chwili znów był remis po trzypunktowej (2+1) akcji Kuliga.
Trzypunktowy rzut Koszarka w 26. minucie dał "Biało-czerwonym" prowadzenie 59:58. Zaraz jednak dwie błyskawiczne kontry Greków zmusiły trenera Polaków Mike'a Taylora do wzięcia przerwy na żądanie. Następna "trójka" Koszarka przyniosła kolejny remis (62:62). Za trzy punkty trafił też niezwykle skuteczny Kulig.
Końcówka trzeciej kwarty należała do Greków, ale tę kwartę
"Biało-czerwoni" wygrali 24:21. Na ostatnią odsłonę nasi koszykarze
wychodzili, przegrywając 67:70.
"Trójka" Calathesa pozwoliła greckiej drużynie odskoczyć na 77:71. Trzy punkty dorzucił Sloukas i sytuacja polskiej reprezentacji na pięć minut przed końcem zrobiła się fatalna.
Na nieco ponad dwie minuty przed końcem za trzy punkty rzucił Georgios Printezis i Grecy prowadzili już 87:75. Nasi rywale spokojnie dowieźli do końca wysokie prowadzenie, a nawet je podwyższyli, bezlitośnie punktując Polaków, i zagrają w 1/8 finału ME.
Wynik meczu grupy A:
Polska - Grecja 77:95 (29:23, 14:26, 24:21, 10:25)
Polska: Damian Kulig 26, Adam Waczyński 17, Łukasz Koszarek 12, Mateusz Ponitka 8, Przemysław Karnowski 7, Przemysław Zamojski 5, Michał Sokołowski 2, Aaron Cel 0, Tomasz Gielo 0.
Grecja: Kostas Sloukas 26, Nick Calathes 24, Georgios Printezis 14, Ioannis Bourousis 10, Georgios Papagiannis 8, Kostas Papanikolaou 8, Nikos Pappas 3, Ioannis Papapetrou 2, Dimitrios Agravanis 0, Evangelos Mantzaris 0, Thanasis Antetokounmpo 0.
W pozostałych meczach:
Słowenia - Francja 95:78 (28:22, 24:13, 25:16, 18:27)
Finlandia - Islandia 19.45
Tabela
M Z P kosze pkt
1. Słowenia 5 5 0 446:384 10
2. Francja 5 3 2 450:422 8
3. Finlandia 4 3 1 343:329 7
4. Grecja 5 2 3 421:400 7
----------------------------------------------------
5. Polska 5 1 4 411:414 6
6. Islandia 4 0 4 276:398 4
źródło: Interia